poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Drugi sen... bez mamy

Dziś także Polunia zasnęła sama.
Z jednej strony cieszy mnie ta zmiana, z drugiej... sama nie wiem :) Trochę jakbym nie była już potrzebna, jakby oddalała sie ode mnie ;) Wiem, wiem, jestem potrzebna, zawsze będę i zawsze będziemy blisko.
Ale, mimo to... :)

Aktualna sytuacja mocno przypomina mi moje odczucia, kiedy Poli odpadł kikutek pępowiny. Emocje temu towarzyszące też były "dziwne". :)

No ale co ja poradzę, że ja Ją tak bardzo, bardzo, bardzo... najbardziej na świecie :)
Pozostaje mi na szczęście na tyle zdrowego rozsądku, że wiem, że nie mogę Jej osaczyć swoją miłościa, nadopiekuńczością i zaborczością. Staram się ze wszystkich sił instalować w Niej poczucie bezpieczeństwa, pewność siebie i pewność oparcia we mnie, ale i zachęcać do samodzielnego poszukiwania nowego.

Mam nadzieję, że mi się to uda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz